Faworki

Zgodnie z tradycją dzisiejszego dnia..miały być pierwsze pączki, ale im bliżej było Tłustego Czwartku, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że jeszcze mnie to przerasta 😛 Może w przyszłym roku..Dziś są za to faworki. Też robione przeze mnie po raz pierwszy, przez co nieco koślawe. Ale pyszne…kruche, delikatne, z masą malutkich pęcherzyków powietrza. Przepis zaczerpnięty od Dorotus. Ciasto zagniatało się ciężko. Myślałam nawet przez moment, że już nic z tego nie będzie. Ale udało się…potrzeba było tylko cierpliwości i siły. Najbardziej smakują mojej córce..jej mała rączka sięga co chwilę do talerza, a kolejny kawałek ciastka znika w usmarowanej cukrem pudrem, uśmiechniętej buzi 🙂

Składniki:

  • 500 g mąki pszennej
  •  5 żółtek
  •  szczypta soli
  • łyżka spirytusu (lub 2 łyżki rumu)
  • 3/4 – 1 szklanka gęstej kwaśnej śmietany 18% (u mnie cała szklanka + 2 łyżki)
  • tłuszcz do głębokiego smażenia (olej)
  • cukier puder do posypania

Wykonanie:

Mąkę przesiać, dodać żółtka, szczyptę soli, spirytus i śmietanę. Dokładnie wyrobić (trwa to dość długo), by ciasto było mięciutkie i elastyczne. Dobrze wybić wałkiem, by w cieście pojawiły się pęcherzyki powietrza. Ciasto owinąć folią spożywczą i schłodzić przez 30 – 60 minut. Po tym czasie ciasto cieniutko rozwałkować.  Wykrajać z niego prostokąty o wymiarach około 12 x 3 cm. Każdy pasek naciąć wzdłuż pośrodku i przewlec przez otwór. Smażyć w gorącym tłuszczu na złoty kolor, osączyć na ręczniczku papierowym. Po wystudzeniu posypać cukrem pudrem. Smacznego 🙂