Zupa szczawiowa – hit czy kit?
Gdy na mojego fanpage dodałam zdjęcie szczawiu, pisząc, że będzie z niego zupa, spotkałam się ze skrajnie różnymi opiniami na jej temat. Część osób ją uwielbiała, część nienawidziła. Ja w dzieciństwie zupy szczawiowej nie jadałam. Nie cierpiałam jej do tego stopnia, że gdy podczas wizyty u koleżanki, jej mama podała mi tę zupę na obiad, siedziałam nad nią nietkniętą i płakałam rzewnymi łzami. Dziś wstydzę się tego ogromnie, ale niechęć do szczawiowej mi pozostała. Po wielu latach postanowiłam dać jej jednak jeszcze jedną szansę, zwłaszcza, że mój mąż co roku w sezonie letnim wspominał o szczawiowej i pytał, kiedy mu ją zrobię. W końcu uległam namowom. Moja pierwsza samodzielna zupa ze szczawiu okazała się całkiem dobra. Zjadłam ją i przeżyłam. Obyło się również bez łez 🙂 Mąż stwierdził, że była za mało kwaśna i miała trochę za dużo ziemniaków, więc następnym razem wprowadzę jeszcze te małe modyfikacje. Córka zjadła pół miseczki bez marudzenia, więc wygląda na to, że nie poszła w ślady mamy 🙂 A wy? Jadacie tę kwaśną zupę czy omijacie szerokim łukiem?
Składniki:
- 1 duży lub dwa mniejsze pęczki świeżego szczawiu
- 2 marchewki
- włoszczyzna: por, kawałek selera z liśćmi, pietruszka
- 4-5 ziemniaków
- kilka łyżek kwaśnej śmietany 18%
- sól, pieprz
- do podania: jajka na twardo
Wykonanie:
Włoszczyznę zalać zimną wodą (ok. 1-5-2 l). Zagotować. Dodać pokrojone w kostkę ziemniaki i marchewkę. Gotować do miękkości warzyw. Szczaw dokładnie umyć i drobno posiekać. Dodać do zupy. Po kilka minutach doprawić całość solą i pieprzem. Dodać zahartowaną śmietanę (do śmietany dodać kilka łyżek zupy, wymieszać i dopiero wtedy wlać ją do zupy w garnku). Wymieszać. Podawać np. z jajkiem na twardo. Smacznego 🙂